Jak wszystkim, powszechnie wiadomo
„Wielka czwórka” albo jak ktoś woli „Big 4” lub „The Big Four” to cztery
zespoły grające thrash metal – prekursorzy gatunku. Metallica, Slayer, Megadeth
i Anthrax, przy czym sadząc po układzie koncertowym wielkiej czwórki jako
pierwszy występował Anthrax czyli najsłabszy w tej hierarchii zespół, natomiast
na końcu czyli nr 1 zawsze była Metallica.
Co za tym idzie? Z pozoru nic… dogadali się chłopaki i pojechali w trasę owianą komercją z nadzieją, że wyciągną tłumy nazywając się królami thrashu i grając wspólne koncerty. Tak też się stało, koncerty dobrze się sprzedały. Oczywiście byłem i ja… na Bemowie i na szczęście bo Slayer wówczas wystąpił w najlepszym dla mnie składzie. A jako ciekawostkę dodam, że był to pierwszy wspólny koncert tych zespołów w historii – właśnie w Polsce.
Co za tym idzie? Z pozoru nic… dogadali się chłopaki i pojechali w trasę owianą komercją z nadzieją, że wyciągną tłumy nazywając się królami thrashu i grając wspólne koncerty. Tak też się stało, koncerty dobrze się sprzedały. Oczywiście byłem i ja… na Bemowie i na szczęście bo Slayer wówczas wystąpił w najlepszym dla mnie składzie. A jako ciekawostkę dodam, że był to pierwszy wspólny koncert tych zespołów w historii – właśnie w Polsce.
W moim odczuciu ta akcja, jaki i wiele innych są kolejnymi
cegłami w murze zasłaniającym wypalenie numeru jeden tj. zespołu Metallica.
Żeby niebyło niedomówień Metallica jest zespołem który bardzo, ale to bardzo
mocno sobie cenię.
Dzisiaj spróbuję opisać kondycję twórczą wielkiej czwórki,
jako odniesienie w czasie stawiam ostatni krążek w dyskografii zespołu czyli „Death
Magnetic” wydany w 2008 r.
Anthrax – zespół, który z zajął by drugie miejsce pod
względem zmian personalnych w zespole. Bardzo niestabilny, ale tylko składowo.
Muzycznie od początku nakreślił swój styl i konsekwentnie idzie do przodu o
czym świadczą dobrze zapowiadający się najnowszy album tj. „For All Kings” z 2016
(którego jeszcze nie słuchałem w całości), a także jego poprzednik z 2011 r. „Worship
Music”. Z opinii, które wyczytałem w internecie ostatnie dzieło Anthraxu jest
ich największym. Nie wiem. Jak posłucham, będę mógł coś więcej napisać. Tak czy
inaczej zespół ma się bardzo dobrze.
Megadeth – zespół, który z pewnością zajmuje pierwsze
miejsce pod względem zmian personalnych. Bardzo, ale to bardzo niestabilny
skład, a za tym idzie rozbiegana w różne strony twórczość. Co prawda zespół od
2008 r. wydał cztery krążki „Endgame” - 2009, „Thirteen” - 2011, „Super
Collider” - 2013, „Dystopia” - 2016 – tym samym zajmuje pierwsze miejsce pod
względem produktywności, ale chyba powiedzenie „co za dużo to nie zdrowo”
znajdzie tutaj potwierdzenie. W moim odczuciu dwa z tych czterech albumów są
naprawdę dobre Endgame i najnowszy - Dystopia, który mam jeszcze nieosłuchany,
ale jak dotąd słucha się dobrze. W każdym razie zespół radzi sobie nieźle,
zaspokaja, a nawet nasyca swoich Megafanów albumami, a skład… no cóż przypuszczam,
że nadal będzie się zmieniał jak to w Megadeth.
Slayer – poza wariacjami Kerrego Kinga skład zespołu byłby
naprawdę stabilny. Wyłączając śmierć Jeffa uważam, za totalny błąd pozbycie się
Davea Lombardo. Nie to, że mam coś do Paula Bostapha. Po prostu Slayer dla
mnie, to pierwszy skład i kropka. Od 2008 roku zespół uraczył nas dwoma
świetnymi albumami: „World Painted Blood” (2009), „Repentless” (2015). Jednak
moim zdaniem „World Painted Blood” wypada o wiele lepiej. W Repentless brakuje
mi Hannemana (co prawda jego jedyna kompozycja pojawia w utworze „Piano Wire”).
Niemniej jednak to dobry album, ale niosący za sobą przykre przesłanie: Slayer
to zespół Kerrego Kinga, tylko i wyłącznie. Przy Jeffie do kompozycji włączał
się jeszcze Tom Araya. Podczas, gdy przy ostatnim albumie współtworzył z Kerrym
tylko „Atrocity Vendor”. Zespół, koncertuje, ma się dobrze, ale brak Jeffa
powoduje tendencję spadkową w jego twórczości.
No i Metallica – Zespół stabilny składowo. Od śmierci
Burtona, trzyosobowy z basistą (jak już kiedyś pisałem). Po Death Magnetic
zespół wydał tylko „Lulu” wspólnie z Lou Reedem (R.I.P). No właśnie wspólnie.
Wspólnie z Anthraxem, Megadeth i Slayerem pojechał w trasę, ponadto nagrał
jeszcze film „Metallica: Through the Never”, wydał w wersjach audio i video
„The Big Four: Live from Sofia, Bulgaria” i „Quebec Magnetic”, zagrał koncert na
Antarktydzie czy świętował rocznice wydania niektórych albumów, ale nie wydał
nic nowego. Spora część wiernych fanów może i pobłażliwie przygląda się na każdy
show w wykonaniu zespołu. Ja jestem bardziej wymagający. Czekam na nowy album.
Obawiam się, że tyle tego show, kreowania się na legendę i prekursorów niesie
za sobą wielką presję. Zespół zapewne ma tego świadomość i narastające obawy
przed wejściem do studia. Co prawda słyszy się, że już jest materiał, jeszcze
tylko to, jeszcze tamto a efektów nie widać. Data premiery (według oficjalnych
i nieoficjalnych źródeł) przekładana jest z roku na rok. Chłopaki co prawda
mają zajęcie bo, a to horrory Kirka, a to jakiś proces sądowy… o zespole cały
czas się słyszy. Dzięki Facebookowi wiemy, że mają się nieźle. Moim zdaniem
płytka wyraźniej podkreślałaby ich istnienie. Tak jak wcześniej pisałem… każdy
show to taka cegiełka w murze, który zespół buduje wokół siebie, za chwilę
zostanie nam tylko Metallica na Facebooku. Przez fakt, że cenię zespół to
staram się być cierpliwy, ale ile można. Przerwa pomiędzy „Czarnym” albumem a „Load”
trwała 5 lat i tyle samo pomiędzy „St. Anger” i „Death Magnetic”. Od wydania
tej ostatniej we wrześniu minie 8 lat. W takim tempie to ten nowy album może
być ostatnim, a takiej myśli, to nie chcę do siebie dopuścić.
Podsumowując… gdybym to ja i teraz miał ułożyć hierarchię
„Wielkiej czwórki”, która miałaby występować w 2016 roku, koncerty odbywałyby
się w następującej kolejności i czasie:
- Megadeth 30 minut
- Metallica 45 minut
- Anthrax 90 minut
- Slayer 180 minut
Niestety, taki scenariusz ma małe szanse na realizację, bo
to właśnie Metallica medialnie jest nr 1. Mam tylko nadzieję, że to co
napisałem szczególnie względem zespołu Metallica to tylko moje niepotrzebne
obawy, a zespół niebawem wyda album, który zrewolucjonizuje światowy thrash.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz