Metalmanię 2017 zacząłem dzień wcześniej… no bo, żeby zdążyć
na pierwszy koncert musiałem wyruszyć nieco wcześniej. Do Katowic wybrałem się
pociągiem i ku mojemu zaskoczeniu podróż składała się odkryć, np. dowiedziałem
się, że głośniki w przedziałach działają… jak byłem dzieckiem zawsze się
zastanawiałem, poco one są skoro nie działają?, pytałem mamy, a mama mówiła
„bądź cierpliwy a będziesz szczęśliwy” – dzisiaj to szczęście bardziej wypełniał
fakt, że jadę na reaktywowany po dziewięciu latach polski festiwal metalowy niż
głośniki… niemniej jednak kolejna zagadka z dzieciństwa rozwikłana… albo naklejki
z numerami miejsc w przedziałach – w końcu do czegoś służą... a konduktorzy nawet
sprawdzają czy zajmujemy właściwie miejsce… normalnie jak w teatrze :) odkryłem
też, że dawno nie jeździłem pociągiem.
Na szczęście nie podróżowałem sam, towarzystwa dotrzymywał
mi znajomy, również „stary metalowiec”… tak, więc siedzieliśmy w przedziale
radośnie przebierając nóżkami do samych Katowic, trochę rozmawialiśmy na poważne
tematy… a współpasażerowie przyglądali nam się nieufnie i w milczeniu, licząc,
że wysiądziemy na najbliższej stacji… Przecież wyglądaliśmy „normalnie”, nie
krzyczeliśmy „Slayer Ku..a”, nie piliśmy piwa i nie bekaliśmy, ba nawet kanapek
nie jedliśmy… Po kilku godzinach w tej niezwykle przyjemnej atmosferze
dotarliśmy do celu. Zakwaterowaliśmy się, sprawdziliśmy czy Spodek stoi na
swoim miejscu i spokojnie położyliśmy się spać… czynność tą poprzedziliśmy
jedynie kolacją, kąpielą i produktem regionalnym z Tych.
Obudziliśmy się oczywiście o kilka godzin za wcześnie jak małe dzieci przed
pierwszą w życiu wycieczką… noo może ja trochę później, bo kumpel zdążył
załatwić kawę. Mniej więcej gdzieś po trzech godzinach spędzonych przed lustrem
;) ruszyliśmy…

Do Metalmanii podszedłem trochę kapryśnie i na zasadzie
oczekiwań „starego metalowca”. Przez sentyment do kapel z początków mojej
przygody z metalem marzyło mi się, żeby zespoły zagrały utwory sztandarowe z „moich
czasów”, z drugiej jednak strony chciałem też usłyszeć nowe, żeby sprawdzić je
na koncertach, z kolei od kapel, które widziałem po raz pierwszy oczekiwałem
świeżości i czekałem na „to coś”.
Wybaczcie, ale nie będę opisywał koncertów, a skupię się
jedynie na tych, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Niestety tak się
składa, że w większości będą to zespoły, które zagrały na dużej scenie, bo do
małej nie szło się dopchać… a i przeglądanie „atrakcji towarzyszących”
kolidowało z koncertami, ale żeby nie było niedomówień każdego koncertu
wysłuchałem na tyle na ile wystarczyło czasu i możliwości przestrzennych.
Bardzo ciekaw byłem koncertu Obscure Sphinx, ale niestety… koncertu nie obejrzałem, a jedynie wysłuchałem…
dzieląc czas na przeglądnie wystaw, podobnie było z CETI… w moim odczuciu obie te kapele bardzo dużo straciły na tym,
że występowały w mniejszej przestrzeni.



Podsumowując… czy znalazłem „to coś”? TAK zdecydowanie Animations, poza tym w moich domowych
głośnikach zadomowił się Coroner a po latach wrócił Sodom. Z pewnością będę sięgał po materiał wszystkich kapel, bo
naprawdę, ale to naprawdę zestaw był wyśmienity. Z wydarzeń towarzyszących największe
wrażenie zrobiła na mnie wystawa Agi
Krysiuk – czyli obrazy z płyt winylowych. Natomiast sama Metalmania 2017 to
mocny powrót dobrego polskiego metalowego święta. Nie żałuję ani chwili
spędzonej w Spodku i już dzisiaj wiem, że chcę tam być za rok!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz