środa, 31 maja 2017

31 maja 2004 r. Vader, Slipknot, Metallica

Dokładnie 13 lat temu po raz pierwszy w życiu wybrałem się na koncert Metalliki. U mnie… zapewne, tak jak u większości z nas (starych metalowców) Metallica była jednym z pierwszych zespołów, który obudził pasję do tego gatunku muzycznego… i można mówić, co się chce, to i tak prawie każdy chciał zobaczyć ten zespół na żywo.
Wówczas byłem zagorzałym ich fanem, mimo niezbyt udanych w moim odczuciu wydawnictw z serii „Load” ceniłem ten zespół bardziej niżeli inne ( no, może na równi z Iron Maiden). Gdy tylko dowiedziałem się, że Metallica zagra w Polsce, zacząłem układać wszystko tak, aby na ten koncert pojechać. Nie było łatwo… pracodawca, mimo, że jak twierdził „Metallikę lubi” nie ułatwiał mi tego wyjazdu… może gdyby nie jego młody siostrzeniec, który też chciał jechać na koncert nie dostał bym wolnego. Dlatego też na mój pierwszy
koncert Metalliki pojechałem trochę w charakterze niańki ;) bo dostałem warunek… albo jadę na koncert i opiekuję się siostrzeńcem, albo przyjmuję towar i wprowadzam na sklep… po kilkusekundowym namyśle – zgodziłem się. No, ale… czego się nie robi! Został jeszcze tylko mały szczegół – jak dojechać? na szczęście z tym było łatwiej niż z wolnym. W mieście, w którym wówczas mieszkałem był sklep muzyczny „Rock ‘n’ roll na placu”. To właśnie, kumpel, który tam sprzedawał, a sprzedawał wszystko to, co aktualnie kupujemy w internecie, zorganizował wyjazd na ten koncert… i tak oto 31 maja 2004 roku około godziny 4 rano wsiadłem do starego, poczciwego Autosana w raz z dwoma starymi poczciwymi kierowcami, a także małolatem pod opieką i ruszyliśmy na podbój Chorzowa. Podróż… jak to podróż na koncert, nie byliśmy sami… było kolorowo, wesoło i obfita w nowe znajomości, (które utrzymuję do dziś). Autosan pędził, metalowcy pili napędzone i nie tylko… He he, nawet młody zapoznał smak koncertowych wypraw. Kurde chyba nawet kierowcy Autosana zasmakowali na tyle metalowych wyjazdów, że jeden z nich dostał mandat za przekroczenie prędkości… Autosanem – przekroczenie prędkości… można? można, tylko do dzisiaj zastanawiam się jak?
W Chorzowie byliśmy przed czasem (tak już jest jak się ma na stanie poczciwych kierowców i Autosani… no chyba, że za wcześnie wyjechaliśmy).
Po odprawie bramkowej znalazłem się na płycie… czekając na pierwsze koncerty… w słońcu, spiekocie i bez picia (bo nie wolno było wnosić)… ciężko było znosić pokłosie podróży… zważywszy, że podczas tej kilkugodzinnej wyprawy chciałem uzupełnić płyny na zapas… a piłem różności ;) i te pędzące… czy tam pędzone, a także skondensowane napoje do 40% i te rozrzedzone do 6%. No w końcu to był mój pierwszy wypad na „Metaszkę” – coś mi się chyba od życia należy za tą opiekę i poświęcenie.
Najpierw na scenie pokazał się Vader – to było coś! Co tu dużo pisać – świetny koncert! Ze Slipknotem było tak, że kompletnie nie znałem wówczas zespołu i nie chciałem znać do koncertu – szczerze mówiąc nie zawiodłem się!
No i Metallica… gdy tylko usłyszałem „Intro” to myślałem, że ze szczęścia nie wytrzyma moja fizjologia… pierwsze dźwięki „Blackened” wraz z fizjologią o mało mnie nie rozerwały… Zapomniałem o młodym, o Autosanie, o tym, że na 9 następnego dnia mam być w robocie… nic się nie liczyło byłem tylko ja, kwadrofoniczne nagłośnienie i Metallica. Tak Metallica jak to Metallica lubuje się we wprowadzaniu na koncerty różnych eksperymentów, wówczas, żeby pokazać, kto rządzi, wprowadzili otaczający dźwięk i szczerze mówiąc fajnie to zabrzmiało. Z amoku ocknąłem
się chyba na „Fade to Black” parząc rękę moją Zippo… tak to były jeszcze te czasy, w których podczas ballad nad głową trzymało się odpaloną zapalniczkę, a nie smartfona, czy inne jakieś tam kosmiczne wynalazki do nagrywania. Na „No Leaf Clover” pozwoliłem sobie wykonać telefon do żony, bo lubi ten utwór, a na „Enter Sandman” zadałem sobie pytanie: gdzie jest młody? Na szczęście nie musiałem długo szukać był kilka kroków za mną – uff. Po koncercie, wychodząc – podsłuchałem rozmowę dwóch Ochroniarzy, którzy strasznie się dziwili, że po raz pierwszy (domyślam się, że chodzi o ich karierę w zawodzie – mieli może po jakieś 18-20 lat) na Chorzowskim stadionie było ponad 40 tysięcy osób i nikt nie połamał krzesełek na trybunach… a to dopiero zagadka pomyślałem… takie bydło przyjechało i nic nie połamało – Cud!!!
Powrót był jeszcze szybszy niż przyjazd – pamiętam tylko rozmowy kierowców, krótkie, ale jakoś nie dawały spać: 
- Śpisz?
- Zasypiam, a Ty?
- Ja też.
Dzięki umiejętnościom „Starych poczciwych kierowców” i chyba jakiegoś autopilota w Autosanie około godziny 10 zameldowałem się w pracy, a Szef zameldował, że się spóźniłem i tyle było ekscytacji po koncercie…
Dzisiaj uważam, że to był naprawdę świetny koncert, zresztą nie Tylko Metalliki, ale i pozostałych zespołów zważywszy chociażby z historycznego punktu patrząc… Skład Vadera, skład Slipknota… eh… to były czasy ;) Zdarzyło mi się jeszcze widzieć jeszcze Metallikę, ale to nie było to…

Setlista:
  1. Intro - The Ecstasy of Gold (Ennio Morricone song)
  2. Blackened
  3. Fuel
  4. The Four Horsemen
  5. Fade to Black
  6. Frantic
  7. King Nothing
  8. No Leaf Clover
  9. St. Anger
  10. Sad but True
  11. Creeping Death
  12. Battery
  13. Wherever I May Roam
  14. Nothing Else Matters
  15. Master of Puppets
  16. One
  17. Enter Sandman
  18. Dyers Eve
  19. Seek & Destroy (w/ Let There Be Rock outro)
Wspomnijmy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz