Jak się okazuje (już drugi rok z rzędu) w naszym kraju
najwięcej serc podbija zespół Behemoth. Śmiem twierdzić, że nie ma w Polsce,
ani na świecie zespołu, który miałby takie suporty jak ma Behemoth. Wskażcie mi
zespół (rockowy, metalowy albo nawet w innej stylistyce muzycznej) za który
odmówiono setki tysięcy dziesiątków różańca. Jak tak pójdzie dalej to po
śmierci Nergal będzie beatyfikowany. Tylu modlitw nie otrzymało żadne potrzebujący
chory czy dziecko, objęte wsparciem kościoła.
W tym roku kampania reklamowa trasy Behemotha
„Rzeczpospolita Niewierna” została troszeczkę zgłuszona przez kobiety i „czarny
protest”… ale mimo wszystko zapewne zamysł idzie zgodnie z planem… bo przecież jest
niejedna teoria, która mówi, ze do sterowania „prostym ludem” najlepsza jest
religia. Promotorzy Behemotha sprytnie korzystają z tejże formy promocji.
Dzięki temu nie ma opcji, żeby ich koncert w żadnym polskim mieście został
przeoczony. Czas antenowy, miejsce w prasie i wszelka forma dwudziestopierwszowiecznej
reklamy to niesamowite koszty, z którymi nie musi liczyć się ekipa Nergala. Wystarczy
dobry pomysł a „prosty lud” zrobi robotę. Wadą jest, że ten schemat działa
tylko w Polsce.
Kilka razy zastanawiałem się gdzie są księża w tej całej
„krucjacie różańcowej”? Dlaczego nie ma ich pod klubami, modlących się? Wydaje
mi się, że nie odzywają się, na wpadek gdy „wiernym” zrodzi się pomysł
odprawienia „mszy w intencji” to i im wpadnie parę groszy, dlatego stoją sobie
cichutko z boczku i czekają na zaniepokojoną duszyczkę, która przyjdzie z
propozycją, wtedy pokiwają głowami i przyznają rację, następnie podwiną
składeczkę od wszystkich zaniepokojonych duszyczek a wówczas wręcz dziękczynnie
to uczynią.
Fani w tej całej sytuacji się nieźle bawią, „tańczą” bo
czegoś takiego nie ma na żadnym innym koncercie. Selfie z klęczącą grupą na
szosie lub pod klubem – unikat!
Nie ukrywam, że sam wcześniej się zdenerwowałem za plakat
„RP Niewiernej”, ale gdy przyjrzałem się uważniej widzę w tym metodę, która okazuje
się skuteczna. Co prawda są pewne niedogodności typu rozprawy sądowe,
oskarżenia, odwołane koncerty itp., ale… jak mówi przysłowie „gdzie drwa rąbią,
tam wióry lecą”. Tak czy inaczej to działa. Przeczytałem gdzieś, że „Nergal to
nie satanista lecz celebryta” i coś w tym jest, warto też dodać, że z głowa
do interesów. I znowu wskażcie mi
celebrytę, którego tłumy witają klęcząc… nawet Papieża tak nie witano.
Dziwi mnie tylko, że
w XXI wieku znajdują się ludzie o średniowiecznych umysłach, ludzie, którzy w
tak łatwy sposób dają się sprowokować do takiego stopnia żeby robić z siebie
„widowisko” klęcząc pod klubem muzycznym z różańcem, wierząc, że to coś zmieni.
No, ale „wiara czyni cuda”... więc
wierzmy w co tam sobie chcemy, ale nie wchodźmy sobie w drogę, bo w tym
przypadku kompromituje się tylko jedna strona.
Behemoth „Ora Pro Nobis Lucifer”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz