W ostatnim czasie zauważyłem nasilające się zjawisko
znawców, fachowców i krytyków muzycznych. Owszem to czy się coś komuś podoba,
czy nie, to rzecz gustu, a „o gustach się nie dyskutuje” – podobno.
Zjawisko owe szczególnie nasila się przy nowych wydawnictwach
i nie ważne czy to są płyty czy np. książki. Ja skupię się na muzyce. Od czasu
kiedy internet stał się globalnym miejscem dyskusji o wszystkim, pojawili się
znawcy. Zauważyłem to już kilka lat temu… mniej więcej gdy Metallica wydała
„St. Anger”. Już po pierwszych utworach sporo hejtu się wylało (na forach –
facebooka jeszcze nie było)… a dzisiaj czytam, że to niemalże kultowy album.
Podobnie było z Iron Maiden i „The Final Frontier”. Dzisiaj widuję
udostępnienia albumu z komentarzem, że to „ostatni dobry album”… oczywiście tuż
po ukazaniu się „The Book of Souls”. Przykładów, które odnotowałem w ostatnim
czasie jest sporo m.in. Slayer, Vader czy Behemoth. To właśnie w przypadku tego
ostatniego zauważyłem, że Ci, którzy wcześniej krytykowali „The Satanist” teraz
wynoszą pod hmm nie wiem co, bo „niebiosa” to nie najlepszy przykład. Trochę to
dziwne. Dlatego jeszcze raz powtarzam „muzyka potrzebuje czasu”, więc darujcie
sobie impulsywne opinie przed osłuchaniem. Bo nie wystarczy dwa razy
przesłuchać jeden utwór na YT i przekreślić całą pracę waszych ulubionych
zespołów czy wykonawców. I po co? Tylko po to by zaistnieć na FB? Oczywiście
nie chcę tutaj uogólniać, ale brakuje mi w tym o rozwagi i konsekwencji.
Za kilkanaście dni ukaże się nowa Metallica… oj będzie się
działo… przyjrzyjcie się hejterom, a może w przyszłości przyłapiecie kogoś na hipokryzji
;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz