Graczem nie jestem, ale mój syn i owszem… grywa… gdy
usłyszałem, że pojawiła się gra „Iron Maiden: Legacy of the Beast” to
zaproponowałem mu przetestowanie i napisanie recenzji. Trochę się wzbraniał
twierdząc, że nie gra w tego typu gry, ale się zgodził na „szybkie
rozpoznanie”. Co z tego wyszło? Przeczytajcie!
Gra zaprojektowana jest na urządzenia mobilne z turową
fabułą, która oparta jest na grafice znanej z okładek płyt i charakterystycznej
postaci/maskotce zespołu Iron Maiden – Eddim.
W grze mamy możliwość wyboru postaci, którą chcemy grać
(może być ich więcej w zależności od osiągnięć w grze). Oczywiście wszystkie
postacie to różne odsłony Eddiego, które znamy z okładek Iron Maiden. Możemy je
również samodzielnie wytwarzać używając „Kryształu Dusz” – wrzucając kryształ
do portalu przypominającego piekło, w efekcie wychodzą nowe postaci. Oczywiście
kryształy trzeba zdobywać. Gra przypomina trochę klasyczne platformówki gdzie
mierzymy się z kolejnymi planszami/rozdziałami, a po przejściu wchodzimy na
kolejne etapy, które są ściśle związane z graficzną odsłoną Iron Maiden.
Irytujące w grze jest rozwiązanie utraty „życia” – po każdej
rozgrywce spada nam jedno „życie” z dwudziestu, to z kolei powoduje, że po 20
rozgrywkach następuje pauza na +/- 1 godzinę. Gra wymaga stałego połączenia internetowego,
co też jest ogromnym mankamentem. Mechanizm gry również nie jest zaskakujący…
chociażby zmniejszające się kółko wokół przeciwnika, im mniejsze tym więcej
obrażeń zadamy przeciwnikowi… zdziwiło mnie to… (na ogół nie gram w gry turowe)
a przypomina mi to grę Osu!, która turową nie jest.
„Iron Maiden: Legacy of the Beast” ma zaskakująco dobrą
grafikę jak na grę mobilną no i oczywiście nie brakuje muzyki Iron Maiden,
która nadaje jej swoisty klimat.
Mimo minusów uważam, że gra jest godna zainteresowania i
ciekawa…
Polecam \m/
woszymon
Ocena: 4/5
No… także ten… wiemy o co chodzi :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz