No cóż rok 2016 dobiegł końca. Od kilku dni zbieram myśli
próbując je sobie poukładać w małe podsumowanie. Ciężko było ponieważ działo
się dużo i na różnych płaszczyznach coraz to obszerniejszej sceny rockowo-metalowej.
Spróbuję jednak odnieść się do wydarzeń i tematów, które
wyjątkowo mnie zaskoczyły.
Photo Provided By Geffen Records |
Na początek Guns N’ Roses o tym, zespół a raczej Axl i Slash
się pogodzą… plotkowano już od jakiegoś czasu. W 2016 roku
oficjalnie Slash i Duff McKagan ponownie zasilili szeregi Guns N’ Roses i
planują trasę, słusznie przez niektórych nazwaną
Fot. Getty |
„sentymentalną”. W Polsce
zobaczymy ten zacny skład 20 czerwca 2017 r. w Gdańsku. Większym jednak zaskoczeniem,
chyba dla wszystkich była informacja, w której usłyszeliśmy, że Axl Rose
zastąpił Briana Johnsona w AC/DC. Na jak długo? Zobaczymy. Niemniej jednak
sprawa wywołała spory szum. W moim odczuciu Axl radzi sobie całkiem nieźle na
czele, bądź co bądź legendarnego zespołu. Nie ukrywam, że chyba nigdy bym nie
skojarzył, że jego możliwości wokalne można ulokować w AC/DC.
O tym ilu znakomitych muzyków, a także artystów innych
dziedzin poszło w ślad za Lemmym, nie będę pisał bo temat smętny i niejednokrotnie
opisywany…
Nie da się ukryć, że rok 2016 obrodził w nowości płytowe.
Wybaczcie, że napiszę tylko o tych płytach, na które ja zwróciłem szczególną
uwagę. Więc proszę o zrozumienie fanów tych kapel o których nie wspomnę, ale to
jest mój blog i moja refleksja ;).
Zacznę od krajowych debiutów. W tej kategorii nie mogę
pominąć dwóch wydawnictw „Every Scum Is A Straight Arrow” zespołu Straight Hate
i „Tożsamość” MoshMachine. Dwa wyjątkowe krążki, dwie wyjątkowe kapele o
których jeszcze nieraz usłyszycie, które gorąco polecam i mam nadzieję, że ich
kolejne wydawnictwa będą równie zaskakujące, świeże i energetyczne jak te
pierwsze. Gdym musiał je oceniać i sklasyfikować to bez namysłu dałbym im ex
aequo, mimo rozbieżności muzycznych gatunków.
Z krajowych wydawnictw szczególnie urzekły mnie 4 płytki. Na
pierwszym miejscu zdecydowanie i bez dyskusji Vader z „The Empire”. Kawał
znakomitej roboty pod każdym względem… teksty, muzyka, okładka – szacun! Jeden
z najlepszych albumów tej formacji, a kto wie… może nawet najlepszy. Tekstowo i
sytuacyjnie względem tego co dzieje się w naszym kraju to Hunter i „NieWolnOść”. Może się
powtarzam, ale w przypadku Huntera to zaskoczenie na miarę „Requiem”. Acid
Drinkers „Peep Show” i Percival Schuttenbach „Strzyga” lokuję na trzecim
miejscu – bardzo dobre albumy.
W tym miejscu należy też podkreślić bardzo mocno i grubą
kreską fakt, że Kat i Kat z Romanem Kostrzewskim porozumieli się w sprawie
reedycji ich kultowych wydawnictw. Przypomnijmy w 2016 r. na sklepowe półki
wróciły „Metal and Hell”, „Oddech wymarłych światów”, „Bastard”, „Ballady”, „...Róże
miłości najchętniej przyjmują się na grobach”, i „Szydercze zwierciadło” a
także koncert „38 Minutes of Life”. W tym zestawieniu brakowało mi jedynie
„666”, ale domyślam się, że pomiędzy tymi dwoma formacjami to temat sporny… Tak
czy inaczej cieszę się, że mogłem uzupełnić swoje zbiory również o płyty CD (o
albumy które miałem jedynie na kasetach).
No i powoli wracamy na światową scenę gdzie również sporo
się działo w zakresie nowości. Szczególnie płodna była „Wielka czwórka” i to w
naprawdę w same perełki Anthrax i „For
All Kings” naprawdę rewelacyjny album, udowadniający, że zespół jest w świetnej
kondycji. Kolejną perełką jest „Dystopia” Megadeath, po niezbyt udanym „Super
Collider” otrzymaliśmy album na miarę „Youthanasia”. No i Metallica. Tak „Hardwired...To
Self-Destruct” jest naprawdę świetnym albumem na miarę czasów, albumem
dopieszczonym w każdym, najdrobniejszym szczególe, ale o tym już pisałem.
Poza „Czwórką” to najlepszym albumem, który się ukazał w
2016 należy do zespołu stojącego w jej cieniu. Testament i „Brotherhood of the
Sanke” jednym słowem MISTRZOSTWO!
Jest jeszcze kilka wydawnictw obok których nie można przejść
obojętnie m.in. Nervosa „Agony”, Abnormality i ich drugi album „Mechanisms of
Omniscience”, Amon Amarth z „Jomsviking” czy „Magma” zespołu Gojira. Cztery
kapele różnych odmian metalu, których albumy potwierdziły styl, wyjątkowość…
przy czym na wyjątkowość zasługuje Nervosa; laski z Brazylii, które rozwaliły
mnie jak Sepultura w ’93 albumem „Chaos A.D.” Nie wiem dlaczego, ale nie mogę
pominąć jeszcze EPki zespołu Ghost – „Popestar” naprawdę bardzo ale to bardzo dobrze
mi się jej słucha.
Na koniec dodam, że z niecierpliwością czekam na najnowszy
krążek „Gods Of Violence” naszych sąsiadów z za zachodniej granicy, zespołu
Kreator.
Tak oto minął mi 2016 rok… mam nadzieję, że przyszły będzie
równie ekscytujący i zaskakujący… \m/.
A co Was urzekło w 2016 roku? Piszcie w komentarzach… będę wdzięczny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz