wtorek, 5 czerwca 2018

Manchiz „Welcome To The Earth”


Manchiz – z tym zespołem miałem problem. Z jednej strony detalicznie dopracowane kompozycje z drugiej muzyka, która bywa obok mnie – grunge.

Zespół powstał w 2014 r., pochodzi z Bielska-Białej wykonuje muzykę na pograniczu alternatywnego rocka i… grunge'u, w moim przypadku jest to jeden z tych gatunków, które potrzebują trochę więcej czasu na osłuchanie. Znając siebie wiem, że jeżeli coś nie podchodzi na początku, to w przyszłości może zrodzić fascynację…
Krążek, do którego się odnoszę to „Welcome To The Earth”. Mini-album wydany w 2017 r., który może i nie do końca odsłania możliwości zespołu, ale ma w sobie coś, co sprawia, że z każdym odsłuchem jestem ciekaw tajemnic skrywanych w dźwiękach. Wszystkie kompozycje utrzymane w specyficznym i określającym styl klimacie.
W momencie, gdy uznałem, że już nieźle mi się togo słucha, to odkryłem, że nieco ciężej o tym pisze. Może gdybym był większym fanem Pearl Jam czy Alice In Chains było by łatwiej… proces ten trwa u mnie latami i odkąd pamiętam zawsze kończyło się tym samym – każdy krążek wylatywał po kilku odsłuchach. Z grunge’m to już tak mam. Wydawało mi się, że nic tego nie zmieni, dlatego od dłuższego czasu do tego gatunku podchodziłem poznawczo i odstawiałem na półkę – no, ale o wspomnianych kapelach nie musiałem pisać… bynajmniej nie recenzje. W przypadku Manchiz takiego zobowiązania się podjąłem.

Po „Welcome To The Earth” sięgałem kilkakrotnie, początkowo zmuszając się do tego…
Dzisiaj zobowiązany jestem stwierdzić, że ich muzyka odkrywczo porywa mnie w nurt, po macoszemu traktowanego przeze mnie gatunku. Mimo tego, że twórczość Manchiz jest przepełniona pasją chęcią tworzenia, którą od razu wyczułem, to coś sprawiało, że sięgałem po ten krążek z dystansem.
„Welcome to the earth” to pięć niezwykle hipnotycznych i zawiesistych utworów. Każdy kawałek jest dopieszczony i dopracowany, co do jednej nutki czy wyśpiewanej zgłoski. Słuchając Manchiz zacząłem dostrzegać magię muzyki, która często wydawała się mi odpychająca. Każdy kawałek to paleta niezwykle dopasowanych i pięknie poukładanych dźwięków, które budzą fascynację i specyficzny niepokój. Na uwagę na pewno zasługują utwory „Nameless” i tytułowy „Welcome To The Earth”. Ten pierwszy zaczął mnie przekonywać, natomiast drugi porwał mnie na dobre, co nie oznacza, że pozostałe „Why Are You”, „Sleep On” czy „Belive Your Eyes” są gorsze… każdy z nich ma w sobie coś, co nie pozwala zapomnieć o ich muzyce. Pełne, wyraziste brzmienie z umiejętnie wyartykułowaną perkusją, hipnotycznymi solówkami i charakterystycznymi riffami powodują, że coraz ciężej jest mi odłożyć CD, a każdy powrót skutkuje ciarami na plecach. Wspomniany niepokój to z pewnością zasługa idealnie wkomponowanego wokalu, który dopełnia całości wprowadzając mroczny klimat.
Przez ten swój dystans do gatunku grunge, nawet pisanie recenzji odstawiłem na kilka dni, żeby się przekonać czy to nie jest „chwilowe zauroczenie”?, a może podświadomie przez ten czas chciałem pochłaniać ich muzykę jak najdłużej? Tego nie wiem! Wiem natomiast, że „przywitany na ziemi” przez Manchiz na dłużej zagoszczę w ich dźwiękach, bo „Welcome To The Earth” to kawał dobrej i mądrze skomponowanej muzyki.

Ocena: 4/5

Lista utworów:
  1. „Why Are You”
  2. „Nameless”
  3. „Sleep On”
  4. „Welcome To The Earth”
  5. „Belive Your Eyes”


---

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz